Utrwalając na fotografii różne widoki otaczającego nas świata, na ogół wykonujemy tę czynność w przekonaniu, że „złapaliśmy” jego wygląd.
W wyniku tej operacji mamy tę ludzką satysfakcję, że udało nam się utrwalić na zawsze wiele ważnych, a i też banalnych sytuacji naszej egzystencji.
To przekonanie utwierdza w nas również Maya Deren – fotografia jest dla niej formą samej realności, bowiem na fotografii obiekt stwarza własny obraz przez wypromieniowanie swego światła na materiał światłoczuły. W tym procesie udział człowieka zostaje wykluczony. Stąd rodzi się autorytet realności fotografii. „Realność” – to magiczna siła obrazu fotograficznego. Jednak gdy bliżej przyjrzymy się temu zagadnieniu okazuje się, iż mamy do czynienia ze swoistą mistyfikacją, spowodowana dla naszej wygody i poczucia bezpieczeństwa, bowiem ta magiczna siła fotografii jest umowna – jest zaledwie pozorem samej realności. Okazuje się, że obraz fotograficzny posiada w swej naturze braki, czyli „Czeluście” których przy percypowaniu widoków fotograficznych nie zauważamy, udajemy jakby przed samą fotografią, że jest doskonalsza od nas – to śmieszne i rozczulające, że daliśmy się złapać w wymyśloną przez siebie pułapkę.
Józef Robakowski, 1978